PRIVATE | Wszelkie Znaki Na Niebie I Ziemi…
Muszę się z Wami tym podzielić.
W zeszłym tygodniu po raz pierwszy od blisko roku pojechałam na budowę. I po raz pierwszy od przeszło 3 lat, czyli odkąd ją porzuciłam,udało mi się spojrzeć na to mieszkanie przychylnym okiem. Po raz pierwszy od tego czasu podczas wizyty moje myśli nie krążyły wokół wizji mnie samej stojącej z młotem pneumatycznym po środku niedoszłej kuchni, tylko w głowie kołatała myśl – nie, nie jest tak źle. Ja to jeszcze uratuję, będzie pięknie.
Odsłoniłam podłogę w holu i kuchni, której kolor w mojej pamięci BUDYNIOWY – nieprawda! Piękny ten gres – bardzo jasny i w chłodnym odcieniu. Już naprawdę zapomniałam.
Weszłam do łazienki przy sypialni, która w mojej pamięci jest przedpotopowa, ciężka, zbyt strojna i zbyt angielska (ogólnie do skucia) – nieprawda! Jest naprawdę niezła. Spokojnie do wyprowadzenia ;)
Spojrzałam na sufity, o których przez te lata nawet myśleć nie chciałam, bo w myślach tych: dramat, żal i wstyd. Nieprawda! Może są trochę bardziej na bogato niż komuś by się mogło podobać, ale w całość powinny wpisać się fantastycznie. Jak to dobrze rozegram, mogą być prawdziwą ozdobą.
Wyszłam stamtąd jak na skrzydłach, jakby lżejsza. Jakby ogromny ciężar spadł z serca. Wyszłam z postanowieniem – tak, biorę się za to. Koniec wymówek. Za parę miesięcy będziemy tu mieszkać.
I wtedy zajrzałam do skrzynki pocztowej w telefonie, a tam zastałam wiadomość tej oto treści:
W tym miejscu był piękny i obszerny list od pewnej bardzo wrażliwej osoby, traktujący o moich perypetiach na forum muratora i zmaganiach z wykańczaniem mieszkania.
Zaskoczył mnie licznymi faktami, o których nawet nie pamiętałam:
- „budyniowy” odcień kafli w łazience z konsolą;
- mokry marmur statuario, który rzeczywiście odbiegał wtedy kolorem od mojej wizji;
- ostatnia sztuka wanny, której model wycofano;
- odcień marmuru crema marfil pod baterią wannową (OMG – ten kamieniarz był hitem!);
- klejenie i kucie kafli w kuchni;
- kiepskie malowanie okien w łazience;
- bidet i wc „nie do pary”;
- wycofanie wełnianej wykładziny z LM...
- losy rozbudowy salonu,
- podrzucanie czekoladek sąsiadom;
- zmiany projektu kuchni pod wpływem fotki znalezionej u admete;
- wybrzuszenia w podłodze w dobudówce;
- znalezienie i zakup nietypowych foteli;
- zakup witryny Selvy;
- dyskusja nt. lampy stojącej w WC;
- dyskusja nt. kolumn w salonie czy wyższości zlewu jednokomorowego nad dzielonym;
- moje zdenerwowanie gdy fachowiec w brudnych portkach usiadł na sypialnianym parapecie ;)List był naprawdę naprawdę piękny, bardzo osobisty i wzruszający. Dziś, 07.10.2019 na prośbę autorki go usuwam, jednak na zawsze pozostanie w moim prywatnym archiwum i będzie pięknym wspomnieniem.
Po pierwszych trzech zdaniach zjechałam na pobocze. Czytałam i z każdym kolejnym słowem łzy napływały mi do oczu. Wierzcie lub nie, ale ja w ogóle nie pamiętałam już tych zdarzeń. Zapomniałam, że to była ostatnia taka wanna ever, nie pamiętałam akcji z czekoladkami… Śmiałam się przez łzy, gdy to czytałam.
Nie umiem do końca opisać, jak się czułam po lekturze tego listu – wzruszona? spełniona? wyróżniona? doceniona? Chyba wszystko naraz. Ale najbardziej poczułam się wdzięczna. Wdzięczna losowi, że pozwolił mi odnaleźć własną drogę, że pozwolił mi robić coś co kocham, czynić tym dobro i tworzyć piękno wokół siebie. To niesamowite przeczytać i dowiedzieć się, jak ważne okazuje się to być dla innych. Jak komuś pomaga albo kogoś inspiruje.
Każdemu z Was życzę zaznać takiego uczucia. Każdemu z Was życzę, by choć raz w życiu usłyszał takie słowa pod własnym adresem. Niesamowite uczucie i ogromne wyróżnienie. Nieporównywalne z niczym innym. Normalnie życie zyskuje nowy wymiar ;) Dziękuję Marcie, że mogłam to usłyszeć <3 Dziękuję, że chciało jej się to wszystko napisać. Ot tak, bez powodu, bez celu. Naprawdę dziękuję <3
Moment w którym otrzymałam i przeczytałam ten list, jeszcze bardziej potęguje jego moc i wartość.
No cóż, zatem chyba już nikt nie ma wątpliwości – wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że wracam do gry a nasze mieszkanie - do łask ;)
___
PS Oczywiście uzyskałam zgodę od autorki listu na jego opublikowanie. Zrobiłam to, bo czułam, że muszę się z Wami tym podzielić – wiele(u) z Was jest ze mną od początku. Od czasów forum i śledziło moje poczynania długo jeszcze zanim powstał mój sklep czy blog. Pomyślałam, że dla Was również to może być coś fajnego, tak cofnąć się w czasie, przypomnieć sobie te wszystkie historie i dowiedzieć się, jak mogły być widziane z boku, z większego dystansu. To naprawdę kawał naszej wspólnej historii. Jestem szczęśliwa, że wiele(u) z Was było tam wtedy ze mną i jest ze mną tutaj aż do dziś.
PPS Nie oceniajcie proszę osobistych spostrzeżeń i refleksji Marty dotyczących pewnych zachowań na forum – to są jej subiektywne obserwacje i wnioski. Ja czułam i widziałam to często podobnie i myślę, że większość z Was także. Ale może znajdą się tacy, którzy mają zgoła odmienne zdanie albo czują się urażeni taką oceną. Niepotrzebnie, ale nawet jeśli tak jest, nie chciałabym tu widzieć publicznej polemiki na ten temat. Za to z chęcią porozmawiam o tym prywatnie.
PPPS Czy jest na sali ktoś, kto w ogóle nie wie o co chodzi? :p