HOME CREATIONS

View Original

METAMORFOZA | Taras Państwa Z.

Powiew wiosny w powietrzu. Ostatnie słoneczne dni tak naładowały moje baterie, że niech i nawet śniegi wracają – nic mnie nie ruszy! Uwielbiam tę porę roku (zapewne jestem bardzo oryginalna;)) a ona niewątpliwie zbliża się wielkimi krokami. I coś mi mówi, że będzie piękna.

Zainspirowana pierwszymi oznakami wiosny i pierwszymi prawdziwie ciepłymi promykami słońca – poruszam ten temat.

Kto z Was w tym roku planuje prace związane z ogrodem bądź tarasem?

My z zadaniem zmierzyliśmy się rok temu. Oj ciężko było ;) Jak to mówią – Pańskie oko konia tuczy. Nasz głodował :D Niedopilnowana budowa to dramat. Nic dobrego. Chyba dla nikogo (nawet fachowców;)) No ale na brak czasu nic się nie poradzi. Odwlekane terminy spotkań skutkowały coraz mniejszym zaangażowaniem ekipy. Zakończyło się typowo w naszym przypadku – prace rozciągnęły się do 5 miesięcy. Cudem zdążyliśmy przed zimą.

Ale jak to zazwyczaj bywa – złych momentów się nie pamięta. Zostają jedynie te piękne, czyli wspomnienie ślicznego tarasu <3

Dziś mam zamiar podzielić się z Wami efektami jego metamorfozy…

:::

Może część Was (ta śledząca losy wątku na FM) pamięta, że podjęliśmy się ogromnego przedsięwzięcia zabudowy części tarasu. Można rzec, że te 15 m2 na które się połasiliśmy, były gwoździem do trumny naszego wykończeniówkowego zapału. Samo uzyskanie pozwolenia trwało bagatela 7 miesięcy, a prace kolejne 4 (choć miały trwać jedynie miesiąc).

Ale jeśli spytacie czy warto było? Warto! Jeszcze nie wiemy czy dla nas i jak to się ostatecznie skończy, ale zapewne warto dla mieszkania i tarasu – i to, i to zyskało niewątpliwie.

Sami zerknijcie. Tak wyglądał taras PRZED:

A tak PO:

Sami przyznacie, że ten - pieszczotliwie zwany przez nas – tramwaj był lekkim nieporozumieniem. Szczególnie zważywszy na to, jak piękną i sporą patelnię ma ten taras (patelnia – duża, szeroka część tarasu, przyp. red.;)) Zabudowując go zyskaliśmy jadalnię, dodatkowe 15 m2, a z tarasu nie straciliśmy praktycznie nic. Więc powtórzę – ostatecznie naprawdę było warto.

Oto parę kolejnych zdjęć ukazujących zmiany na naszym tarasie:

To czym się niezmiennie zachwycam, to pomysł, na który wpadł mój kochany mąż. Wymyślił (skąd inąd genialnie), żeby wykorzystać istniejącą sporych rozmiarów pergolę i zbudować na niej drugi poziom tarasu. “Zbudować” dajmy w tym przypadku w cudzysłów – ograniczyło się to do ułożenia na niej desek ;) Trzeba było też usunąć parę przęseł, by zmieściły się schody. Schody… to chyba mój ulubiony element tarasu. Uwielbiam. Świetnie się tam wpisały.

I schody w zbliżeniu:

Miejsce widoczne powyżej – pusta dziura – zostanie wysypane białym grysikiem. Poprawka – już jest wysypane. Zdjęcie zrobiłam przed.

Co jeszcze pozmienialiśmy? Skuliśmy terakotę i położyliśmy dechy o pięknym szaro-brunatnym wybarwieniu. Oczywiście nie mogły być takie jak u wszystkich – są zatem węższe niż standardowe i bez ryflowania. W tej wersji wyglądają rewelacyjnie. Tylko nie pytajcie proszę jakie to drewno. A tym bardziej jakiego producenta  – przysięgam, nie pamiętam. A wręcz nawet podejrzewam, że nigdy tego nie wiedziałam ;D

Wokół całego tarasu zrobiliśmy opaskę z jasnych płyt Libetu (Venetia) i zrezygnowaliśmy z cokołu - i cóż, że niepraktyczne ;)

Ale najbardziej jestem zadowolona z moich białych donic. Zaparłam się, że nie chcę drewnianych, tylko w jasnym, kontrastowym kolorze. Najlepiej zbliżonym barwą do opasek. Po długim research-u wyszło na to, że najlepiej sprawdzą się zrobione z jasnego konglomeratu. To był strzał w dziesiątkę. Wyszło świetnie.

Pod kinkietem widocznym powyżej stanie grill (stety-niestety gazowy:) taka kuchnia wręcz;))

A wśród roślin ukryta będzie mini fontanna. Nieoględna, mało dekoracyjna, ale nie mogliśmy się oprzeć pokusie spędzania czasu przy delikatnym szumie wody. Sprawdzaliśmy – rośliny ja przykryją. Będzie dobrze.

:::

Jak widzicie na zdjęciach – kable jeszcze na wierzchu, oświetlenie niepodłączone… nie testowaliśmy również automatycznego nawadniania – nie było sensu przed zimą włączać, a teraz mamy uruchomić dopiero za tydzień, dwa.

Tyle ze spraw technicznych. Przejdźmy do przyjemności… naszych roślinek :)

Zależało mi, żeby na tarasie posadzić 2 średnich rozmiarów drzewa. Ostatecznie z ogrodnikiem postawiliśmy na brzozę i mini-jabłoń.

Brzoza

Wokół brzozy zasadziliśmy 3 albo 4 krzaczki borówki, nasze marzenie. Ciekawe czy przetrwają, bo ponoć średnio wychodzi ich hodowla w donicach:

Dalej cisy:

i przepiękne berberysy:

Reszta rabaty to głównie iglaste skalniaki i trawy:

:::

Mam nadzieję, że wycieczka po naszym tarasie przypadła Wam do gustu.

Zapewne większość z Was zorientowała się, że zdjęcia robione były jesienią, chociażby po pięknym czerwonym zabarwieniu niektórych liści i licznych gołych gałązkach. To wtedy miał powstać post. Ale jak to w naszym przypadku często bywa – niedopilnowane prace zakończyły się w listopadzie, na parę dni przed pierwszymi mrozami. Uznałam, że taki temat nie zda się nikomu o tej porze roku i postanowiłam zostawić go sobie na wiosnę.

Trochę wstyd, ale przyznam się – jeszcze tam nie byłam w tym roku. Naprawdę, nie mam czasu :/ A strasznie jestem ciekawa jak przetrwał ten nasz mini-ogródek. Jeśli nie będziecie mieli dość, to pewnie pokażę jak to wygląda na wiosnę – chcecie?

Są tu jacyś fanatycy ogrodów? Jak podoba Wam się efekt naszych prac? Może coś poradzicie?