KNOW HOW | Modelujemy Przestrzeń za Pomocą Kolorów I Wzorów Na Ścianach
Już jutro pierwszy wpis w odpowiedzi na maila z prośbą o pomoc od jednej z czytelniczek. Miał się ukazać już dziś, ale w trakcie uznałam, że zanim się pojawi, to jednak muszę zaserwować trochę “teorii”. Dodam – teorii własnej ;)
Myślę, że nieraz zastanawialiście się jakie kolory zastosować we wnętrzach. Nie mówię tu o konkretnej kolorystyce, a raczej o tonacji – iść w jasne, czy ciemne kolory? W ciepłe czy zimne odcienie? Pół biedy, gdy mamy mocno sprecyzowane preferencje a nasze wnętrza są w normie – średniej wielkości, dosyć doświetlone. W takim wypadku wszystko się sprawdzi.
A co jeśli równie mocno lubimy nasycone barwy, co te stonowane, a kolejne pomieszczenia w naszym domu generują kolejne wyzwania? – zbyt mała łazienka, ogromny salon, ciemny hol? Jak dobrać kolor w takich pomieszczeniach, aby optycznie je powiększyć/ocieplić/rozjaśnić? A jeśli nie kolorem zagrać, to jaki inny sposób znaleźć na oddalenie ścian od siebie?
To typowe pytania przy wykończeniówce, a ja postaram się pokrótce przybliżyć Was do prawdy, mojej prawdy – bo każdy będzie miał prawo się z nią nie zgodzić. Jest moja, i ostrzegam – całkiem sprzeczna z powszechnymi teoriami.
:::
KOLOR A PRZESTRZEŃ
Jasne kolory lepiej sprawdzają się w jasnych i przestronnych wnętrzach, natomiast we wnętrzach małych, ciasnych i ciemnych często lepszym rozwiązaniem jest zastosowanie ciemniejszych barw.
Paradoks? Pozornie. Niby odwrotnie niż w ubiorze – w końcu powszechnie wiadomo, ze czarny wyszczupla! A jednak dokładnie działa tu ta sama zasada – czerń nadaje głębi, oddala od nas ściany (w przypadku ubrania oddala zarys figury, chowa ją), biel natomiast przybliża – tak jak przybliża i uwypukla krągłości naszego ciała, które zazwyczaj chętniej kryjemy niż eksponujemy – taka zależność zachodzi w przypadku naprawdę małych i słabo doświetlonych wnętrz.
Przy wnętrzach przestronnych – odwrotnie. Ściany widzimy z dystansu i nie zależy nam na ich optycznym “odsunięciu” a na powiększeniu. I tu, jak zawsze sprawdzi się biel, czerń natomiast je pomniejszy. W tym wypadku zgodzę się z ogólnie przyjętymi zasadami. Ale tylko w tym – gdy przestrzeń zachwyca rozmiarem, a dodatkowo powiększa ją światło rzucając na ściany refleksy i cienie.
Ja wiem, że na większości stron znajdziecie jedynie tę uproszczoną definicję zastosowania koloru we wnętrzach, np. TU, albo TU. Nie wiem czemu, nie wiem kto tworzy te teorie… Nigdzie nie znalazłam potwierdzenie swojej, takiej obejmującej dwa przypadki – czyżbym właśnie ją stworzyła? ;) Ale uwierzcie, jest słuszna. I zaraz spróbuję ją udowodnić na paru przykładach:
Czy uważacie, że użyty biały kolor w większym i bardziej doświetlonym pomieszczeniu, a niemal czarnej barwy w sąsiadującym maleńkim, ciemnym holu, to przypadek? Czy wyobrażacie sobie to wnętrze pomalowane dokładnie na odwrót? To ja Wam pokażę jakby to wyglądało…
Lepiej czy gorzej? Nie macie wrażenia, że hol wydaje się całkiem “płaski”? Że traci głębię? A główne pomieszczenie diametralnie się zmniejsza?
Nadal nie wierzycie, że czerń dodaje głębi? Odsuwa ściany? Spójrzcie na zdjęcie poniżej:
Które elementy ściany na wprost wydają Wam się cofnięte, a które wysunięte do przodu? Czy na pierwszy rzut oka to te same elementy, które po bliższym przyjrzeniu się?
Bo jak dla mnie ściana kominkowa wydaje się cofnięta w głąb, schowana za regałami. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót.
I teraz, gdybym zadała Wam pytanie – na jaki kolor pomalowalibyście ogromny przestronny loft, doskonale doświetlony metrami bieżącymi okien od podłogi do samego sufitu? Gdybym dała Wam do wyboru tylko dwa odcienie – biały i czarny?
Zauważyliście jeszcze jedną, naturalną tendencję, która kłóci się z powszechnie propagowanymi teoriami? Skoro wg nich biały powiększa, a czarny pomniejsza – to dlaczego tak powszechnie projektuje się i realizuje malutkie łazienki, wucety w ciemnych barwach – to często wręcz czarny total look. Natomiast dla dużych pokoi kąpielowych wybiera się jasne barwy. Gdzie tu logika? Jak się ma mieć powszechnie głoszona teoria do praktyki?
Wkleję parę kolejnych przykładów, a Wy zastanówcie się, która z teorii do Was bardziej przemawia. Bliżej której prawdy jesteście?
:::
WZÓR A PRZESTRZEŃ
Podobnie sprawa ma się ze wzorami – są takie, które sprawdzają się w małych i takie, które w dużych pomieszczeniach
W celu optycznego powiększenia przestrzeni we wnętrzach przestronnych na ścianach stosujemy drobny jednolity wzór, a we wnętrzach “ciasnych” – większe wzory.
Oczywiście zawsze w dużym salonie możemy dać tapetę w ogromny wzór – ale liczmy się z tym, że patrząc na niego z daleka, nasz mózg nie od razu wyłapie skalę tego wzoru – raczej uzna go za typowy, czyli średni. A skoro średni a tak niewiele powtórzeń, wniosek wyciągnie natychmiast – ściana wyda się optycznie mniejsza, za to możemy zyskać na przytulności.
W przestronnym wnętrzu gładka ściana, albo ta ozdobiona drobnym, regularnym wzorem, który z daleka zlewa się niemalże w całość, potęguje wrażenie przestrzeni.
Więc wszystko zależy od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć – jeszcze powiększyć pokój, czy go zamknąć i zyskać na przytulności.
W małych pomieszczeniach jest dokładnie na odwrót – drobny wzór oglądany z bliska (w takim przypadku nie ma innej możliwości) zacznie nam tańczyć przed oczami i niebezpiecznie się do nas zbliży – pominę fakt, jak nieprzyjemne potrafią być takie wizualne doznania ;)
Duży wzór natomiast, widziany z bliska, niemożliwy do ogarnięcia w całości wzrokiem z takiej perspektywy – zadziała na korzyść pomieszczenia. Mózg szybko zostanie oszukany i pomieszczenie wyda się nam być bardziej przestronnym niż jest w rzeczywistości.
Spróbujmy znaleźć przykłady potwierdzające tę teorię…
Spójrzcie na zdjęcie powyżej – też macie wrażenie, że ściana jest tuż obok i zaraz na nią wpadniecie? A przecież dzielą nas od niej aż dwa fotele, głębokość konsoli i zapewne jakiś dystans miedzy nimi. Też podejrzewacie, że gdyby wzór był drobniejszy, ściana wydałaby się bardziej od nas oddalona, a pokój większy?
A tu małe pomieszczenie i duży wzór:
Czujecie różnicę? Stoimy praktycznie przy samym blacie, a ma się wrażenie, że ściana jest wciąż daleko, mimo jasnego koloru.
Czy powinnam wspomnieć o tak oczywistym motywie modelującym przestrzeń, jak pasy? Mam wrażenie, że każdy już wie jak to działa. Że pasy pionowe podnoszą optycznie pomieszczenie jednocześnie pomniejszając je, natomiast pasy poziome skutecznie “rozciągają” ściany, lecz również obniżają sufit.
Oczywiście istotnym jest również dobór szerokości pasów do gabarytów wnętrza.
:::
Mówiliśmy o wpływie koloru i wzoru na odbiór wnętrz… Co ważne – obydwie zależności pięknie się nakładają i sumują, niwelując lub potęgując zarówno te pozytywne jak i te negatywne skutki oddziaływania koloru i wzoru na przestrzeń.
Jeśli kochasz jasne wnętrza, a Twój hol jest mały czy wąski – postaw na duży wzór:
Poniżej ciekawy przykład. To mogłaby być spora, pięknie doświetlona przestrzeń, gdyby nie podwójne działanie odbierające jej te atrybuty – ciemny kolor ścian w połączeniu ze sporym deseniem niestety mocno pomniejszają to wnętrze, dodatkowo przyciemniając.
:::
KOLOR A ŚWIATŁO
W tym tekście skupiłam się na aspekcie gabarytowym, a aspekt naturalnego światła jedynie się przewijał gdzieś między wierszami – mogli nie wszyscy go dostrzec.
Zauważyliście, że małe łazienki bez dostępu światła bardzo często proponuje się w ciemnej kolorystyce, a te, które posiadają duże okno pięknie doświetlające pomieszczenie – ZAWSZE są białe, a przynajmniej w jasnych odcieniach szarości, beżów czy pasteli? Podobnie jest z holami – weźcie to pod uwagę stając przed wyzwaniem pt. “małe, ciasne pomieszczenie”.
Światło dzienne nie lubi ciemnych kolorów na ścianach, szczególnie słabo toleruje czerń. Ciemne kolory, wbrew pozorom, dużo lepiej sprawdzają się w słabo doświetlonych pomieszczeniach.
Ciemne kolory dużo lepiej i atrakcyjnie wyglądają przy sztucznym, punktowym świetle.
:::
Będę z Wami szczera – pierwszy raz boję się opublikować post na blogu;) To moja teoria. Nigdy nie znalazłam jej potwierdzenia w żadnych ogólnodostępnych publikacjach – choć też za mocno nie szukam, raczej przeważnie przy wnętrzach kieruję się przeczuciem, a nie konkretną wiedzą. Moja teza staje naprzeciw tezom mądrych ludzi, fachowców z branży. Od lat zastanawiam się, czemu postępują inaczej (jakby intuicyjnie, dokładnie wg tego co napisałam) a mówią co innego. Wciąż głośno powtarzają nie do końca prawdziwe, moim zdaniem jedynie w połowie słuszne teorie. Czy ma to być uproszczenie? Skrót pozwalający pojąć “Przeciętnemu Kowalskiemu” prawa rządzące światem designu? Jeśli tak, to bardzo zgubny to skrót.
Nie można tak samo traktować małej, ciemnej przestrzeni, jak tą dużą i świetlistą. Te przestrzenie rządzą się swoimi prawami – zazwyczaj dokładnie odwrotnymi, tak samo jak same dla siebie są przeciwieństwami.
Źródło zdjęć: decorpad.com | pinterest.com